poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Jak dojechać do Trolltunga?

...i nie paść po drodze...
Dziś mam przyjemność opisać jeden z najbardziej morderczych szlaków w moim życiu ( a nie jedno przeszłam)  doTrolltunga.
Jak się okazuje taki to troll, który nie chce mało wytrwałych gości na swoim języku. Wiem,że Norwegowie biegną tam na jednaj nóżce i to jest ogólnie do przejścia w 3,5 godziny,ale nie z plecakami które ważą 10000...kg;)No, ale jak się chciało tam na górze zbudować hotel, to niestety trzeba swoje przecierpieć.
Tak to już jest(przynajmniej czasem),że po burzy przychodzi słońce i całą trasa była oczywiście warta tego wysiłku. Widoki wokoło i w podobno w przepaść też  niczego sobie.
...ale od początku. Pogoda miała być koszmarna,ale stwierdziliśmy,że odrobina deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Cały tydzień przed wyjazdem, prognozy dobijały nas coraz bardziej,ale ostatecznie postanowiliśmy trwać przy swoim i jednak jechać.
Ruszyliśmy z Gjøvik jedną z najpiękniejszych tras widokowych Norwegii. Pogoda poprawiała się z każdym przejechanym kilometrem,więc wszystko szło w dobrym kierunku. Pierwszy przystanek zrobiliśmy w Geilo, a później już w okolicach Hardangerfjordu,żeby chwilę odetchnąć i podziwiać norweskie pagórki.


Kiedy dojechaliśmy na miejsce czyli przez miasteczko Odda na parking z którego zaczyna się szlak na Język, zobaczyliśmy schody,które wzbudziły chęć natychmiastowego napicia się piwa przed rozpoczęciem wycieczki. Oczywiście można wybrać szlak, bo te schody są tylko opcją awaryjną dla kolejki, która kiedyś tam działała,ale 42 stopnie nachylenia, to raczej może innym razem.

 Gdzieś podczas przeglądania informacji na temat szlaku przeczytałam " Jeśli wydaje ci się,że widzisz koniec schodów jesteś w błędzie".Żałowałam, później faktu posiadania tej informacji,ale trudno, były inne rzeczy do roboty. Z nadzieję czy bez trzeba to przeżyć, a to dopiero początek.
Dla osób z lękiem wysokości i innymi dolegliwościami...hmm,radziłabym nie patrzeć do tyłu. Schody, a raczej drabina zawieszone są chwilami około 2-3 metry nad ziemią i nie ma poręczy. To co widać to linka, która się rusza i w niektórych miejsca odrywa się od słupka. Ponad 2000 schodów. Do przejścia. Na końcu drogi dostajesz oklaski. Uważaj na tych schodzących w dół. Musicie się jakoś zmieścić, a tam na tych torach co widać, to się niestety,ale się nie postoi. Ja zawieszałam się na słupach.
Po tym jak się już człowiek pokłoni się po oklaskach, okazuje się,że...Pisałam,że to dopiero początek?
 3,5 godziny do Trolla, które jest napisane na znaku to jakiś ( przynajmniej dla nas i naszych ciężarów) żart.My szliśmy ok 7 godzin w jedną stronę.


Domek letniskowy (hytta). Pomyślcie,że właściciele muszą najpierw pokonać  ten miły i przyjemny szlak w stronę wypoczynku.




Cała droga mijała nam ciężko,ale bardzo wesoło. Najzabawniejsze były żarty w chwilach największego zmęczenia  wywodzące się z tak zwanego czarnego humoru. Przy życiu trzymała nas świadomość posiadania burbonu i mięsa, a poganiały czarne chmury, które mogły nam nieco popsuć szyki budowania hotelu o standardzie klasy najwyższej;)

 Przez śniegi...

 Niektórzy nad przepaścią samą,sobie śpią a co...



Wspaniale było dotrzeć do celu i (przynajmniej ja) się wzruszyć. Dobrze,że są aparaty. Nie umiałabym tego opisać.



 Tu śpimy!!!



Nie muszę chyba nikogo przekonywać,że nocleg w takich okolicznościach przyrody to sprawa niesamowita,ale wymagająca również lekkiej odporności na norweskie chłody. Polecam w takich sytuacjach  grillowaną kiełbaskę, burbon z herbatą,śpiwór i ciepłe ubranie.( Wreszcie się potwierdziło,że się to wszystko taszczyć opłaciło).


Look of the day...


Obudzić się z takim widokiem na dzień dobry. Bezcenne!


















Podobno malowane krwią zdobywców;P



W drodze powrotnej zrezygnowałam ze schodów. Nie polecam jednak szlaku. Nie wiem co gorsze. Nieustanny bieg po kamieniach czy stup tup po drabiniastych schodkach. Wspomnę tylko,że na tym końcowym odcinku mijałam ojca z dwójką dzieci  w wieku około 5 i 1,5. Dodam również,że cała trója szła,więc jak się okazuje dla chcącego...ekhem...
Podsumowując: widoki nie do opisania, cudowne kolory, pogoda siekierka, wyborne towarzystwo i wrażenia na poziomie najwyższym nic dodać, nic ująć. Szlak ogólnie do przejścia dla każdego( bez lęku wysokości etap 1), bo to płaskowyż,więc dalszej wspinaczki nie ma. Jednak nie jest to droga łatwa i przyjemna, ale warta tego wszystkiego jak już 100 razy wcześniej wspomniałam.
Dziękuje wszystkim towarzyszom cudownym:***
Zdjęcia J.Sarnecki


Info praktyczne:
Drogę samochodową wybierzecie sobie sami u wujka google, doprowadzi was do samego parkingu przy szlaku.
Autobusem z Oslo( Bussterminal - dworzec autobusowy) można dojechać do miejscowości Odda za jedyne 490kr w jedną stronę. Autobus kursuje codziennie. Najlepiej jechać nocnym,bo droga to około 8 godzin.
Z Odda busstasjon(dworca autobusowego)  autobusem do Sjeggedal (til Trolltunga- do szlaku Trolltunha). Bilet kosztuje ok 30kr w jedną stronę. Godziny odjazdów: 7:35 9:10 15:20 19:25
















4 komentarze:

  1. Jesteś moim bogiem! Serio, normalnie ze wstydu aż zachciało mi się robić squaty. I przypomniała mi się moja haniebna wyprawa pod Giewont (Przemek powiedział w tej chwili: "Mów, że na Rysy!").

    A jakby tam na górze była burza? Jak wtedy byłoby z tym noclegiem? A ten domek ze zdjęcia to przynajmniej bezpieczny jest - kto by się wdrapywał i pocił, i wysilał tyle czasu, żeby okraść jakąś chałupę.

    Zdjęcia są B-O-S-K-I-E!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałam usunąć pierwszy koment,bo było tam coś dziwnego...ale do rzeczy...
    Giewont to wcale nie jest łatwa góra,więc nie ma wstydu.Tatry to nie przelewki i zawsze mam po nich zakwasy kilka dni, a Rysy to już w ogóle ciężka sprawa:/
    Jeśli chodzi o burzę to nie przewidywaliśmy takiej opcji, bo sprawdziliśmy pogodę wiele razy przed startem.Było też dość zimno,wiec wiedzieliśmy,że jedyne co może nam popsuć humory to deszcz,ale do tego też byliśmy (w miarę)przygotowani.Ubrania,folia itd...Odganialiśmy taki obrót sytuacji,ale wiadomo wszystko się może zdarzyć, burza także. Wtedy byśmy wracali.O tej porze w Norwegii nie zrobi się ciemno,więc można śmiało wracać(ostatkiem sił). Braliśmy pod uwagę wiele opcji, a to,ze się udało tam spać to duże szczęście.Normalnie na Języku Trolla prawie zawsze leje.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, a te domki letniskowe(hytty) są porozrzucane po jeszcze straszniejszych miejscach w Norwegii,ale to taka kultura. Muszą się namęczyć,żeby odpoczywać i raczej ich nikt nie okradnie, bo oni tam rzadko mają coś cennego. Cały urok przebywana w takim domku to brak prądu i wszelakich wygód. Rybę się złowi, wody się ze strumyka naniesie i jakieś okruchy się zje co się z dołu przyniosło.

    OdpowiedzUsuń