niedziela, 19 października 2014

Najwyższy szczyt Skandynawii - Galdhøpiggen.

Sierpień 2014

Galdhøpiggen.Ta kochana górka mierzy sobie 2469 m.n.p.m. Nie jest to może powalająca wysokość,ale pamiętajmy ona leży w Norwegii,a tam najmniejszy pagórek może z człowieka wycisnąć czasem więcej niż Rysy. Nie raz już się o tym przekonałam,dlatego podeszłam do zadania bez zbędnych gdybań, Trzeba się więc, wziąć i wejść i kropka.


Wybraliśmy drogę przez lodowiec, czyli jedną z dwóch opcji dotarcia na szczyt. Podobno łatwiejszą. Na jednym z opisów szlaku przeczytałam cyt "Biorą tych ludzi,związują linami i prowadzą jak baranów na szczyt". To jest to!!!Tak wejdziemy! Właśnie tak;)



 Zdanie żartem nie było, jak mieli zrobić tak zrobili. Barany w gotowości, szczyt będą zdobywać.


 Szlak przez lodowiec prowadzi spod schroniska Juvasshytta, które stoi sobie na wysokości 1841 m.n.p.m. Można, a nawet trzeba wyjechać pod same drzwi samochodem lub autobusem z miejscowości Lom. Ostatnia grupa wyrusza na szczyt o godzinie 10,więc nie pośpimy.
Najpierw trzeba zapłacić około 200kr za usługę przewodnika ( w tym jak się domyślam wypożyczenie lin, uprzęży i raków) i można startować. Jeżeli chcecie wejść na własną rękę, pozostaje mi tylko życzyć powodzenia i skierować w stroną opcji numer dwa, którą znajdziecie w opisie szlaku na przykład na stronie Wikipedii. Samotnie przez lodowiec nie wpuszczają,chyba,że ludzi ze sprzętem,którzy sobie tam chodzą na niedzielne spacerki poobiednie.
Te wszystkie powiązania i zabezpieczenia są po to,ze jak lodowiec nie wytrzyma i załamie się pod twoim ciężarem, to reszta ludzi z tobą związanych prawdopodobnie Cię wyciągnie ze szczeliny, dlatego nie polecam wycieczki na własną rękę, nawet jak się uda jakoś to wszystko obejść.




Pierwszy etap wycieczki(ok 1,5 godziny), biegnie przez płaskie, ale dość wyboiste tereny i prowadzi pod bramy lodowca.


Następnie przewodnik podaje linę i wszyscy grzecznie (około 20 osób na jednego przewodnika) podpinają się do grupy. I tak przez około godzinę. "Wszyscy razem w jednym tempie" z małymi przystankami na poprawienie raka lub fryzury.








Jak widać psy, koty, dzieci, emeryci, więksi, mniejsi podążają w jednym celu.Zdobyć najwyższy szczyt Skandynawii.


Po przejściu lodowca zabawa się kończy. Kiedy myślisz,że najgorsze już za tobą i jeszcze tylko pół godziny. Zrzucasz liny, poprawiasz raki i atakujesz szczyt. Tutaj nie ma żartów, bo widoczność jest słaba, więc trzeba dwa razy pomyśleć zanim się postawi nogę na danym, oblodzonym kamieniu. Jak widoczność się na chwilę poprawia to się okazuje,ze lepiej było jednak tam nie patrzeć. Z rakiem źle, bo wszędzie kamienie,ale bez raka się nie da, bo lód i ślisko i pada. Dlatego trzeba mieć obycie z górami, dobry sprzęt,albo być Norwegiem, żeby się porywać na tego typu atrakcje. Mimo, że w przewodnikach piszą,że góra jest łatwa techniczne, należy pomyśleć o tym,że w tym rejonie panuje wieczny śnieg, co utrudnia bezstresowe wojaże


Przy mlecznej pogodzie, widoki niestety nie powalają,ale satysfakcja i kolejna góra do Korony Europy są.
Na samym szczycie znajduje się mała buda, gdzie można kupić kawę, kiełbaskę i czekoladę. Polecam ten mały relaks przed drogą powrotną.

Zamarznięte włosy w gratisie.


Droga powrotna jest trudniejsza, bo oblodzony szczyt  ciężko się pokonuje schodząc w tłumie,ale nauczeni doświadczeniem daliśmy radę,bez większych załamań fizycznych i psychicznych.


Po chwili medytacji, możemy ruszać dalej.



Teraz to już tylko surowe, ale jakże niesamowite widoki, a to wszystko bez liny.



Na nocleg zatrzymaliśmy się na campingu w miejscowości Lom. Ku naszemu zdziwieniu, nie był to domek w głuszy,ale otoczony sklepami i restauracjami kompleks domków. Nie mieliśmy już siły narzekać,a teren wokół nadawał się idealnie na niedzielny spacer tuż przed odjazdem.








W drodze powrotnej do Oslo trochę mylących znaków, dzięki którym spotkania z trollem nie dało się uniknąć.



3 komentarze:

  1. "jak lodowiec nie wytrzyma i załamie się pod twoim ciężarem..." - widoki piękne, ale zachęta boska ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej z polskiego na nasze wytłumaczyć co i jak,bo jak widzę ludzi np idących w Tary w tenisówkach, lub na szczyty 2600 z zerowym przygotowaniem ( nie wiem czy Morskie Oko na koń się liczy), to wolę czasem przesadzić, żeby uchronić takiego. Zwłaszcza,że na Wiki piszą,że to łatwy szlak. WTF??? Ja się za taternika nie uważam i jeszcze mi hohoho do tego, a z górami nie ma co żartować, bo czasem może się nie udać. Ale,jakby co to zapraszam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wpis z odrobiną humoru :) Świetnie czyta się o Twojej przygodzie, a zdjęcia są wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń